Rano ruszyliśmy w drogę na północ. Im bardziej oddalaliśmy się od zatoki, tym bardziej spadała temperatura powietrza. Mijaliśmy kolejne wioski i miejscowości położone pośrodku tak naprawdę niczego, nieużytków, nieurodzajnej ziemi. W jednej z wiosek udało nam się wreszcie zakupić daktyle (za 800 gram - 4 zł). I musimy wam powiedzieć, że to jest niebo w gębie! Popołudniu, po pokonaniu 400km, dojechaliśmy do Bam. Miejscowość w 2003 roku została bardzo zniszczona na skutek trzęsienia ziemi, było też wiele ofiar śmiertelnych. Dziś nie ma już zbyt wielu widocznych śladów tej tragedii. Zwiedzaliśmy dziś zamek- twierdzę, która jest tutaj główną atrakcją. Na miejscu trwają prace remontowe i spory obszar jest zamknięty do zwiedzania. Sama twierdza robi wrażenie swoim ogromem i rozmachem. Nic dziwnego że niektórzy nazywają ją Irańskim Malborkiem. Na miejscu spotkaliśmy przesympatycznego Polaka, który podróżuje z Polski do Indii autostopem. Miło było spotkać się z rodakiem i pogadać. Trzymamy kciuki za dalszą podróż! Nadal nie ma internetu, więc nie możemy nic dodać ani sprawdzić. Czekamy co będzie dalej.