Musimy przestawić się na ciepłe ubrania, bo wygląda na to, że zima idzie wielkimi krokami. Rano termometr pokazywał minus dwa stopnie.
Droga minęła nam spokojnie, na drogach nie było zbyt dużego ruchu bo dziś piątek czyli jak nasza niedziela. Yazd to miasto położone pomiędzy pustynią Lota i pustynią Słona. Z jednej strony widać góry, a z drugiej kompletnie płaską przestrzeń. Wjazd do miasta był wręcz imponujący, osiedla wieżowców, zadbane ulice i skwery. Dawno nie widzieliśmy tak czystego miasta do którego wjeżdżaliśmy.
Oczywiście najważniejszą częścią miasta jest starówka. Tutaj wydaje się, że czas stanął w miejscu, należy czekać tylko na latający dywan i baśnie z tysiąca i jednej nocy... Zabudowa jest gliniano - słomiana, wąskie uliczki tworzą wielokilometrowe labirynty, nad głowami widać bagdiry czyli łapacze wiatru (naturalne klimatyzatory). To bardzo wysokie kwadratowe wieże, składające się z jednego, czterech lub ośmiu otworów przez które wpada schwytany wiatr, wędruje do wnętrza i chłodzi budynek.
Domy połączone są łukami, które tworzą cień w upalne dni. Drzwi do domów maja często dwie kołatki, jedna była dla kobiet, a druga dla mężczyzn. Każda z nich wydaje inny dźwięk.. Kiedy w domu była samotna kobieta, a do drzwi pukał mężczyzna, to nie mogła mu otworzyć drzwi. Trudne warunki do życia na pustyni, doprowadziły do rozbudowy systemu podziemnych kanatów z których pozyskiwało się i pozyskuje nadal wodę.
Całe popołudnie chodziliśmy po starym mieście, gubiliśmy się aby znowu odnaleźć nowy labirynt. Tylko minarety podpowiadały w którą stronę iść dalej. Meczet piątkowy ma dwa 50 metrowe minarety (jedne z najwyższych, jeśli nie najwyższe w Iranie) oraz ładne turkusowo-niebieskie zdobienia. Pod nim znajduje się tez działający kanat, ale nie był udostępniony do zwiedzania. Tu okolica robi się bardziej turystyczna, pojawiają się sklepy z pamiątkami, kawiarnie. Nawet ceny często podają w euro. Nie przeszkadza to że w całym starym mieście nadal żyją i mieszkają ludzie.
O zachodzie słońca poszliśmy do kawiarni na dachu budynku, aby napić się herbaty i popatrzeć na stare miasto. Nad glinianymi domami wznosiły się tylko bagdiry i minarety... Niedaleko słychać było nawoływanie do modlitwy...
Kompleks Amir Czachmaq znajduje się na głównym placu, wygląda trochę jak meczet ale kiedyś był teatrem. Wokół znajdują się knajpy i sklepy, na placu jest też fontanna. Po drodze zobaczyć można jeszcze wieżę zegarową. Wieczór chłodny, uciekliśmy do hotelu.
Yazd to miejsce warte zobaczenia. Stare miasto ma niepowtarzalny klimat. Ciekawe w której uliczce mieszka Ali Baba...
dziś przywrócono internet..