Od rana strach mamy w oczach, jak tu się spakować? W tym roku poszaleliśmy z przyprawami, kawą i herbatą. Bo cóż lepszego można przywieźć z Bliskiego Wschodu? Jak zachować w pamięci smaki i zapachy? Biorąc pod uwagę że mamy sprzęt kampingowy, nie będzie łatwo.
Rano pojechaliśmy posprzątać auto. Tradycyjnie, nie potrzebne nam już przedmioty - stół, krzesła, miskę... oddaliśmy panu który sprzątał nam auto (trochę był zdziwiony takimi prezentami). Tradycyjnie po drodze nakarmiliśmy koty i pojechaliśmy jeszcze do centrum handlowego aby dokupić co nieco. Po głowie chodzi nam termos w tradycyjnym kształcie z wielkim „dziobem”. Uznaliśmy, że skomplikujemy sobie jeszcze bardziej podróż i bagaż... szaleńcy. W rezultacie wymarzonego termosu nie znaleźliśmy...
Przejazd na lotnisko, bezproblemowy zwrot auta, chwila stresu z powodu lekkiej nadwagi bagażu...uff . Tym razem udało się. Godzinę wylotu samolotu przekładali nam kilka razy. W rezultacie późnym wieczorem docieramy do Kuwejtu na dość wysłużone lotnisko.
Bez problemu (choć nie za szybko) załatwiamy wizy ( należy wypełnić wniosek wizowy, uiścić opłatę w automacie - trzy dinary za osobę, udać się do okienka, oddać odcisk palca wskazującego, przejść do kolejnego okienka - zdjęcie twarzy, odciski wszystkich palców... uff.. i na tym się kończy pozowanie. Możemy cieszyć się z pobytu w kolejnym kraju.
Bez problemu odbieramy auto na lotnisku i ruszamy do hotelu.
Na ulicach duży ruch, kierowcy bardziej zwariowani niż w Omanie, ale mniej niż w Iranie. Przed nami wielopasmowa autostrada i wieżowce podświetlone w różnych kolorach. Niestety widzimy sporo brudu po drodze, dziurawe ulice, wyschnięta trawa... Kuwejt wypada o wiele gorzej niż Oman w pierwszym wrażeniu. Docieramy do hotelu, dostajemy pokój na 12-stym piętrze i padamy. Cieszymy się bardzo ze tu jesteśmy, zobaczymy co przyniesie jutro dzień.
Przelot MCT- KWI - 83 USD/osoba z bagażem rejestrowanym liniami Salam Air