Dziś strasznie długi dzień, dolecieliśmy do Frankfurtu. Trochę jestem zmęczona, lot trwał 9 godzin, ale w dzień zawsze jest to trudniejsze do zniesienia. Odwiedziliśmy na lotnisku informację kolejową, Czekają nas 4 przesiadki nim dojedziemy do Szczecina. Tanie podróżowanie wymaga trochę więcej zaangażowania niż klasa „royal”…Ale my to już znamy, z autopsji… Siedzimy na dworcu i czekamy, wspominamy, bo Afryka to już historia. Sprawnie przeżywamy kolejne przesiadki. Kompletnie zarwana noc, bezcenne…
Dojeżdżamy do domu. Kot wita nas ze znanym nam już dystansem. Ale i tak wiemy, że się cieszy z naszego powrotu, my zresztą też. Zaczyna nas dopadać zmęczenie, musimy wykonać kilka telefonów i ogłosić wszem i wobec, że wróciliśmy! Cali, zdrowi, szczęśliwi!
Podziękowania? Wszystkim, którzy wspierali nas dobrym słowem…Przed wyjazdem, w trakcie i po powrocie. I Tobie Adrian- jesteś najlepszym kompanem, jakiego mogłam sobie wymarzyć. Dziękuję za siłę, odwagę, wyrozumiałość i poczucie humoru…
Zaczyna się czas „po powrocie”. Jutro idę do pracy! Znowu proza życia i nuda…, ale moje życie będą urozmaicać obrazy zatrzymane w moim umyśle. Ze spokojem zaczynam delektować się wspomnieniami. Czasami wspomnienia przybliży jeszcze bardziej zapach palonych liści i smak whisky - moje zapachy, smaki Afryki, mojej Afryki