Jesteśmy już po ostatecznym ustaleniu planu "wycieczki". Każde miejsce jest rozpisane i zaplanowane, choc i tak zycie zweryfikuje nasze plany. Jedno jest pewne, terminy napięte jak "baranie j...." i okazuje się, że jakos za mało mamy tego czasu:)
Wczoraj wpatrywałam się w dwustronnie zapisaną kartkę formatu A4 i już z niczego w tym zwiedzaniu zrezygnować nie chcę, ale jak znam życie, to życie nam jeszcze pokaże...
Wczoraj jednak, odbylismy nasza podróż palcem po mapie... cały dzień dogadywania się i znowu kompromisów (jak to w życiu codziennym). Ja do dżunglii statkiem, a Adrian niekoniecznie, Adrian chce przejechać taką drogą, a ja niekoniecznie... Jakoś się dogadaliśmy, a to już połowa sukcesu:) Jedno trochę uparte i drugie trochę uparte, więc na drogę to dobrze wróży, bo razem w duecie to dopiero uparte dwie białe twarze...
Stawiamy sobie wiele celów, (w mojej poprzedniej pracy, chyba lepiej powiedzieć: w moim poprzednim życiu, co chwile były jakieś cele...)Tak jest i dziś, choc cele ciekawsze... Cel zasadniczy, to wrócić cało, zdrowo, w komplecie, w teminie do Jodusia, ale kolejne są też ciekawe np: nie dać się okraść, sprawdzić, czy w Patagonii wieje bardziej niż w Kielcach, zobaczyć dużo zapłacić mało, nie kupić tony pamiątek (ale pół?), odwiedzić wszystkie punkty z planu wyprawy itd itd
Dziękuję wszystkim osobom, które czytają nasz pamietnik, dziekuję za każde dobre słowo, za pozytywną energię, za słowa troski i otuchy, porady, recepty, komentarze mailowe, telefoniczne, blogowe itd itd. Podróżujemy z Adrianem, bo taką mamy pasję i robimy to głównie dla siebie, ale ważne miejsce w naszym sercu zajmuja tacy ludzie jak Wy, którzy interesują się tym co przeżyliśmy, widzielismy, którzy maja czas, aby nas posłuchać, obejrzeć zdjęcia i porozmawiać. Dzieki Wam, opowiadając nasze przygody możemy przezywac je jeszcze raz i jeszcze raz...
Każda historia staje sie jeszcze bardziej cenna, kiedy można podzielić się nią z drugą osobą... Dziękujemy.
an