Droga mija bardzo spokojnie, od rana pojawily sie gorki z wieksza roslinnoscia. Mijamy plantacje winogron...
Troche jestesmy zmeczeni, bo nie jest to spanie w lozkach, ale komfort jest nie do porownania, np. z droga do Tarapoto. Po 22 godz jestesmy w stolicy, w Santiago.
Kupujemy bilety do Porto Montt i idziemy w trojke zwiedzac miasto.
Stolica, jak kazda inna stolica jest duzym miastem, ma szerokie ulice. Jest bardziej europejska niz lacinska ( w porownaniu do stolic juz odwiedzonych). Dobrze jest rozwiazana kwestia transportu, jest nawet metro. Chodzimy po centrum, czystym , zadbanym, ale jakos nie zachwyca nas, niczym.
Przeszlismy cale centrum, na szczescie piekna pogode mielismy. Jakos tak stolice do nas nie przemawiaja, ale czekamy na autobus, wiec z nudow idziemy...
Sara ma problemy z zoladkiem, nawet "lokalesow" cos lapie. W zwiazku z czym tempo zwiedzania jest wolne, powolne, leniwe.... z czestymi przystankami w wc:(
Po dluzszym spacerku, obiedzie i lodach, wracamy na dworzec, mamy kolejny autobus, na poludnie Chile.
Dzis niedziela, wszystko pozamykane, trudno nawet znalezc inetrnet.
I znowu w droge:)